SOUS LES TOITS DE PARIS
Dzień dobry!
Zagadką po dziś dzień dla mnie nie do rozwiązania jest odpowiedź na pytanie, jak to się stało, że nigdy nie nauczyłam się języka francuskiego, skoro tak uwielbiam francuskie sery, wina, A. Dumas ojca, podkochiwałam się (i nadal się kocham!) w Alaine Delon, śpiewałam razem z Edith Piaf, a po dziś dzień do łez bawi mnie Asterix. Ot, nie wiem, jak to się stało, ale mimo tylu związków z Francją, ja jednak oddałam swoje serce odwiecznemu wrogowi Sekwany, Tamizie ;)
Ale, ale, moja młodsza siostra nieco ten mój życiowy błąd naprawia. Uczy się języka francuskiego, wraz ze szkołą była na wymianie uczelnianej we Francji, więc, jak tylko zobaczyłam ten szklany kaboszonik, doszłam do wniosku, że idealnie nadaje się dla Styśki :)
A najlepszym dniem, by opowiedzieć o biżuterii z nutką Francji, są Walentynki. Czyż Paryż nie jest uważany za najbardziej romantyczną stolicę świata?
Ale, ale, moja młodsza siostra nieco ten mój życiowy błąd naprawia. Uczy się języka francuskiego, wraz ze szkołą była na wymianie uczelnianej we Francji, więc, jak tylko zobaczyłam ten szklany kaboszonik, doszłam do wniosku, że idealnie nadaje się dla Styśki :)
A najlepszym dniem, by opowiedzieć o biżuterii z nutką Francji, są Walentynki. Czyż Paryż nie jest uważany za najbardziej romantyczną stolicę świata?
SOUS LES TOITS DE PARIS
(Gdyby ktoś pytał, długaśna nazwa wisiorka odnosi się do francuskiego filmu z 1930 r. "Pod dachami Paryża" - tak, stare filmy to moja kolejna miłość ;) )
Wisiorek był pierwszą rzeczą, jaką dokładnie zaplanowałam na Święta. Wiedziałam co, jak i dla kogo, a to już było dużo, uwierzcie mi ;) Ta biżuteria była prezentem i drobniutkim prztyczkiem w nos dla mojej siostry, Justyny. Mam nadzieję, że zmotywował ją do sumienniejszej nauki języka francuskiego :P
Wybaczcie jakość zdjęć. Aparat grymasił, a i pogoda była okropna :(
Po czasie dochodzę do wniosku, że odważna byłam, nie ma co. Ledwo rozpoczęłam swoją przygodę z haftem koralikowym, a już zachciało mi się zrobić wisior! Taki jednak ambitny plan miałam i doprowadziłam go do końca, chociaż kosztowało to mnie kilka koralików fire polish i dwie złamane igły. Ale warto było ;)
Środek stanowi plastikowy kaboszon z wizerunkiem Wieży Eiffla, napisem Paris i małym serduszkiem. Nie chciałam zbytnio kombinować z kolorami, więc całość utrzymałam w czerni i czerwieni, z odrobiną srebra :) Zadowolić kapryśną osiemnastolatkę jest naprawdę trudno :P
Jak widać, koralików się trochę tutaj nazbierało.
Najwięcej jest oczywiście TOHO Round w kolorze Opaque Jet i trzech rozmiarach: 8/0, 11/0 i 15/0. Do tego kilka sztuk TR Permanent Finish - Galvanized Aluminum 11/0 i TR Opaque Cherry 15/0.
Nie zapomnijmy o Fire Polish 3mm: Siam Ruby i Jet.
Całość wieńczy kryształek ze Swarovsky elements: baroque 16mm w kolorze jet. Gdzieś miałam zapisane, jakiej długości jest cały wisiorek, ale, jak to zazwyczaj bywa, kartkę diabeł ogonem nakrył i za nic nie mogę jej znaleźć. Obiecuję, że tę informację w końcu uzupełnię, ale, jak sami zaraz zobaczycie, wisiorek do najmniejszych nie należy ;)
Tył podszyłam czerwoną ekoskórką. Jak widać, podszycie było strasznie kłopotliwe, do tego nie mogłam załapać, jak się robi ten pieruński ścieg marmurkowy... ale od czego jest Internet? ;) To jedno z moich wczesnych podejść do haftu i muszę przyznać, że jak porównuję ostatnią pracę wykonaną tą techniką z wcześniejszymi, to, nie chwaląc się, progress jest całkiem spory. Za tydzień zobaczycie sami ;)
Jak mówiłam, wisiorek do małych nie należy, co też Czarna Dama udowadnia ;)
Wisiorek zawieszony jest na czarnym woskowanym rzemieniu (w sklepie zwanym hucznie "bazą do naszyjnika"), do którego dodałam przedłużkę i zakończyłam ją zawieszką z Wieżą Eiffla. Strasznie podoba mi się takie wykończenie rzemyka, dopasowanie zawieszki do wisiorka i chyba tak będę robiła dalej. Jeśli jakiś wisiorek mi się w najbliższym czasie nawinie :)
Walentynek nie obchodzę, nie dlatego jednak, że nie lubię lub uważam za kolejne "amerykańskie nasienie", a po prostu nie mam wyraźnego powodu. Samo święto mi nie przeszkadza, ot, miły akcent zimową porą. Te baloniki w kształcie serca, które tak często pojawiają się na ulicy, są nawet śmieszne ;)
Przez łącza, bo nie mam jak inaczej, chciałam Wam przesłać masę miłości... do rękodzieła ;)
Przez łącza, bo nie mam jak inaczej, chciałam Wam przesłać masę miłości... do rękodzieła ;)
I niech ta miłość dalej trwa i z każdym dniem staje się coraz silniejsza!!!
jak na wisior wcale nie jest za duży, przynajmniej ja tak uważam:)
OdpowiedzUsuńpiekny i na pewno sie siostrze podobał:)
Pięknie dziękuję :)
UsuńWcale nie jest duży (posiadam i noszę większe). Bardzo ładny i dla wielbicielki Francji to świetny prezent.
OdpowiedzUsuńPrywatnie to ja nawet wolę większe wisiory ;)
UsuńWisior robi wrażenie, na mnie bardzo duże. Wszystko mi się w nim podoba i kaboszon i pięknie wszyte koraliki, słowem śliczna praca. Siostra zapewne zadowolona. Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję za tak miłe słowa, to naprawdę dużo dla mnie znaczy :)
UsuńŚliczny wisior i wielkość jest akurat taka w sam raz :) Wykończenie nośnika również na duży plus :)
OdpowiedzUsuńTeż na początku nie mogłam załapać jak się obszywa te nieszczęsne brzegi... co ciekawe, Małż mi wytłumaczył (a w ogóle nie miał żadnej styczności z koralikami, tylko popatrzył na zdjęcia w necie i jakoś to wykombinował) :)))
Chyba takie wykańczanie nośnika zostanie ze mną na dłużej ;)
UsuńMnie Internet trochę pomógł, ale najbardziej pomocy okazał się "Beading Polska", gdzie na końcu każdego numeru pokazują odpowiednie ściegi :) Już to ogarnęłam, ha ;)
Podziwiam Cię za upór i zdolności :)
OdpowiedzUsuńTo tylko ośli upór i ciężka praca ;)
UsuńNaprawdę pięknie obszywasz kaboszony,pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję <3 i pozdrawiam :)
UsuńMiałam francuski w liceum i szczerze nie cierpię tego języka ;p 4 lata się uczyłam i umiem się przedstawić, wiem jak jest słońce, kocham Cię, lubię, uwielbiam, korki uliczne, mam piętnaście lat i może policzę do 5 ;p jakoś tak nie lubię tego języka i tyle :) W Paryżu nigdy nie byłam i jakoś bardzo mnie nie ciągnie. Mimo, że Francja jakoś specjalnie bliska mi nie jest to muszę przyznać, że wisiorek wyszedł Ci piękny :) sama chętnie bym taki nosiła ;)
OdpowiedzUsuńJa mam tak z niemieckim - całe gimnazjum się uczyłam, nic już nie pamiętam, a i kraj nie jest mi specjalnie bliski i mnie nie fascynuje ;)
UsuńDzięki słońce za miłe słowa :)
Ledwo rozpoczęta przygoda z haftem koralikowym? Przecież ten wisiorek nie wygląda na żadne początki. Bardzo estetycznie i dokładnie wykonany. Tylko pozazdrościć umiejętności. Ja rzeczywiście dopiero ruszyłam, wykańczam swoją pierwszą broszkę, ale efekt na pewno będzie prosił o dodatkowe godziny warsztatu :) nie poddaję się jednak. do góry głowa, igła w rękę i jazda:)
OdpowiedzUsuńpozdraiwam
Nikt mi nie chce wierzyć, że ledwo rozpoczęta to zabawa ;) Broszka na pewno będzie świetna, czekam, aż ją pokażesz!
UsuńPozdrawiam :)
Wspaniały wisior wyczarowałaś ;-)
OdpowiedzUsuńPięknie i ślicznie dziękuję :)
UsuńPiękna- masz talent :)
OdpowiedzUsuńCo powiesz na wspólną obserwację? -zacznij a ja się zrewanżuję
Zapraszam również do darmowego konkursu który organizuję na blogu :)
http://magicworldprincesscarmen.blogspot.com/
Uczyłam się francuskiego przez 3 lata, ale dziś już niewiele z niego pamiętam. Niestety jak się języka nie używa, to umiera śmiercią naturalną. Wisior godzien samej wieży Eiffla :) Wspaniały prezent na Walentynki :)
OdpowiedzUsuńPrezent był na Gwiazdkę, ale tematycznie się wpasował w Walentynki ;)
UsuńKto by się tam francuskiego uczył?;)Wisior świetny, fajny "prztyczek":)
OdpowiedzUsuńHa, zobaczymy czy prztyczek poskutkował ;) Dziękuję!
UsuńCzerń z czerwienią to piękne połączenie, acz niektórym wydaje się zbyt "ostre" ;) Miło słyszeć, że praca się podoba :)
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję za odwiedziny :)
Wisiorek jest wspaniały. Eleganckie połączenie kolorów. Podszycie ekoskórką świetnie wyszło. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń