MYSTI-CAT
Witajcie!
Jak widać, luty pełen jest ciekawych świąt (sławetne Walentynki), z których chyba tym najciekawszym jest Światowy Dzień Kota, obchodzony w Polsce już dziesięć lat, rokrocznie 17. lutego. Akurat w tym roku przypadł on na miły okres po-sesyjny, więc miałam trochę czasu, żeby stworzyć jakąś kocią biżuterię, szczególnie, że pójdzie ona na licytację na szczytny cel, o czym zaraz się dowiecie :)
MYSTI-CAT
Wisior "Mysti-Cat", to przykład na to, że nie należy nic planować, bo plany lubią się zmieniać ;) Miał być mały, nie aż tak elegancki wisior... no, a wyszło jak zwykle ;)
Zaczęło się wszystko od okrągłego kaboszonu z kotem umieszczonym na tle księżyca. Długi czas zastanawiałam się, co mam z nim zrobić i jak go obszyć, kilka razy robótkę prułam i zaczynałam od nowa, aż w końcu znalazłam wyjście najlepsze z możliwych, czyli pozwoliłam, aby igła sama mnie prowadziła ;)
Do uszycia wisiorka użyłam koralików TOHO Round w dwóch kolorach i kilku rozmiarach: Permanent Finish - Galvanized Aluminum w rozmiarach 11/0 i 15/0 oraz piękne Higher-Metallic Dragonfly w rozmiarach 11/0 i 8/0 (dosłownie jedna sztuka, trzeba dobrze się przyjrzeć ;) ) Zdjęcia niestety nie oddają tego, jak pięknie mienią się koraliki Dragonfly, na żywo są jeszcze piękniejsze, musicie mi uwierzyć na słowo ;)
Kiedy obszyłam kociaka, doszłam do wniosku, że czegoś tu brakuje, że wygląda dość smutno, ponuro i trochę biednie ;) Udałam się więc na poszukiwania do Stajni Augiasza, znaczy, pardon, moich pudełek z koralikami, kaboszonami i kryształkami wszelakimi.
Znalazłam piękną, tęczową pastylkę z masy perłowej, którą postanowiłam obszyć tymi samymi koralikami, ale w kontrastujący sposób. Brakowało mi jednak odpowiedniego łącznika i tutaj przydał się spoty kryształek, który otrzymałam od jednego ze sklepów w gratisie. Mieni się tęczowo i pięknie tu wygląda :) Jeśli ktoś ma pomysł, co to jest, będę wdzięczna za podpowiedź ;)
Tył podszyłam czarną eko-skórką i jestem naprawdę dumna z tego, jak równy wyszedł mój ścieg :)
Z pierwotnego planu, jak widać, wisior rozrósł się i to sporawo, bo ma teraz 10 centymetrów długości + krawatka, czyli jakieś 13 cm. Zawiesiłam go na woskowanym, grubym sznurze - bazie, o długości 45 cm. Na zdjęciu poglądowym na Czarnej Damie znacznie skróciłam sznurek, żeby wisior ładnie się ułożył, normalnie jest długości piersiowej.
Nośnik wykończyłam w mój ulubiony sposób, dodając przedłużkę i zawieszkę, tym razem w kształcie księżyca :) Jest to całkowicie nieprzypadkowe, szyjąc ten wisior miałam w uszach dziecięcą kołysankę o dwóch kotkach i ziewającym księżycu :D
Na początku wspominałam coś o szczytnym celu, prawda? ;) Wisior uszyty był specjalnie dla grupy "Ja Pacze Sercem" - działającej pod egidą Fundacja Pomocy Zwierzętom "Kłębek". Jest to grupa miłośników kotów, których działania dotyczą przede wszystkim promowaniu adopcji kotków niewidzących i niedowidzących, "Ślepaczków", a także opieki i leczenia takich kochanych kłębków futra i miłości żyjących w Poznaniu :)
O istnieniu tej grupy dowiedziałam się pocztą pantoflową, a nawet wzięłam udział w "Ślepaczkowych Kiermaszach", gdzie wystawiano na licytację różniaste drobiazgi, a dochód z ich sprzedaży szedł na pomoc kociakom. Doszłam do wniosku, że mam przecież trochę wydzierganych drobiazgów, po co mają leżeć u mnie w pudełkach i się kurzyć, niech pójdą w świat i się do czegoś przydadzą ;) Podarowałam więc trzy bransoletki szydełkowo-koralikowe, które już na blogu pokazywałam, oraz ten piękny wisior, który napawa mnie dumą.
Ładne z niego cacko, co nie? ;)
Trzymajmy kciuki, aby wisior poszedł za słuszne pieniądze i pomógł kochanym Ślepaczkom. Uszycie go było dla mnie samą przyjemnością i na chwilę obecną, to moja ulubiona praca i jestem z niej naprawdę dumna :) No dobra, mam jeszcze jeden drobiazg do pochwalenia się, ale to w niedalekiej przyszłości, w którymś z kolejnych postów ;)
Przepiękny wisior, bardzo ciekawie wykonany i wszystko mi się w nim podoba. Jest piękny. Trzymam kciuki za udaną licytację. Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję za miłe słowa :) Taka jestem dumna z wisiorka, że mogę się w niego ciągle wpatrywać ;) Pozdrawiam ciepło!
UsuńŚwietny jest i faktycznie bardzo udany, więc masz pełne prawo do bycia dumną :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za licytacje! ;)
Pięknie dziękuję! Się sama napatrzeć nie mogę na swój wisior, miłe to uczucie ;)
UsuńAle fajny i w dodatku na szczytny cel.
OdpowiedzUsuńGratuluję prostych szewków, bo to nie lada wyczyn opanować równe szycie, to tylko wygląda na łatwe.
Komplementy z Twoich ust uskrzydlają, dziękuję :)
UsuńCzasem mimo opanowania 'murku' szew trzeba poprowadzić krzywo, aby koraliki równo leżały. Właśnie skończyłam takiego 'dziada', co mi dużo nerwów zszarpał. Bardzo fajnie wyszło u Ciebie. Czasem pójście na żywioł daje lepsze efekty niż planowanie i kombinowanie. Śliczny naszyjnik.
OdpowiedzUsuńJa ostatnio doszłam do wniosku, że ja powinnam tylko chodzić na żywioł, bo wtedy jedynie mi wychodzi coś cudownego ;) Dziękuję za odwiedziny :)
Usuńświetna interpretacja:)wpasowała się w kocie klimaty
OdpowiedzUsuńŚlicznie dziękuję :)
UsuńRewelacyjny kotek!! Faktycznie, kaboszon podobny do mojego :-) Ja też nie planuję szczegółowo moich prac, bo zwykle i tak nic sobie z tego nie robią i rozwijają się w najmniej przewidywalnych kierunkach... Stajnia Augiasza to również całkiem trafne określenie na mój warsztat pracy!! Podziwiam rękodzielniczki, które mają pruski porządek w swoich zbiorach... :-D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Ja mam taki niby-porządek :D Znaczy, porządek tylko w Toho i innych drobnych koralikach, a reszta żyje własnym życiem i ja w to życie nie ingeruję ;)
UsuńPiękny wisior . Zarówno pojedynczo jak i podwójnie prezentuje się cudnie <3
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję :)
Usuńpiękny wisiorek ;) i do tego na szczytny cel więc tym piękniejszy :) kolorki też są super ;p
OdpowiedzUsuńDzięki za komplement ;)
UsuńPrzepiekny naszyjnik :) zaczynam obserwowac i zapraszam di siebie
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję :)
UsuńPiękny naszyjnik z kocurkiem :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
Usuń