LILA
Od początku roku obiecuję sobie i Wam większą systematyczność w blogowaniu... I jakoś nie wychodzi, no nijak. Na szczęście, nie oznacza to, że nic nie robię - właśnie z szydełka zeskoczyła kolejna chusta, a ja zabieram się za następny motek, żeby zrobić trochę miejsca na półkach... A może złapię za koraliki? Jeszcze nie wiem, ostatnio zupełnie nic nie planuję, tylko idę na żywioł ;)
Wśród biżuterii, która nieprzyzwoicie długo czekała na publikację, prym wiedzie dzisiejszy bohater posta. Pierwszy pierścionek w mojej kolekcji, a zrobiony przynajmniej półtorej roku temu. O sfotografowaniu go zupełnie zapomniałam, bowiem był często przeze mnie noszony i za każdym razem, jak rozkładałam statyw, aparat i namiot bezcieniowy, on leżał zamknięty w pudełku na regale. Oczywiście, jak już cały majdan zdążyłam schować, dopadało mnie olśnienie.
Cóż. Bywa i tak ;)
No, ale nie pozwólmy mu dłużej czekać!
Wśród biżuterii, która nieprzyzwoicie długo czekała na publikację, prym wiedzie dzisiejszy bohater posta. Pierwszy pierścionek w mojej kolekcji, a zrobiony przynajmniej półtorej roku temu. O sfotografowaniu go zupełnie zapomniałam, bowiem był często przeze mnie noszony i za każdym razem, jak rozkładałam statyw, aparat i namiot bezcieniowy, on leżał zamknięty w pudełku na regale. Oczywiście, jak już cały majdan zdążyłam schować, dopadało mnie olśnienie.
Cóż. Bywa i tak ;)
No, ale nie pozwólmy mu dłużej czekać!