DEFITI
Nic już nie obiecuję, niczego nie planuję, tylko szeroko się do Was uśmiecham i mówię: "Dzień dobry!". Życie płata różne figle i niespodzianki, a ostatnio z uporem maniaka uczy mnie podchodzić z pokorą do wszelkich zmian i problemów. Uparta jestem i ta nauka nie bardzo chce się przyjąć, ale coś czuję, że Życie dalej będzie mi dawało lekcje...
A tymczasem witam się z Wami obiecaną bombą, petardą i mistrzostwem świata. Chustę ze wzoru "Defiti" skończyłam już wieki temu i niemal tak samo dawno obfotografowałam, ba! zdążyłam ją wręczyć na prezent, ale wciąż się nią nie pochwaliłam. Czas to zmienić, bo jest się czym chwalić - współpraca z tak fantastycznymi osobami jak Marta, zajmująca się grafiką i ilustracjami, oraz dzielnie pozująca mi Aleksandra (zwana też Najlepszą z Przyjaciółek lub po prostu Wiewiórką albo Rudym) musiała zaowocować czymś fantastycznym.
Skromności w tym poście nie będzie ani trochę, nie liczcie na to ;)
DEFITI
"Defiti" to wzór chusty, której autorem jest jeden z moich ulubionych szydełkowych twórców, czyli Jacek, znany ze swojego Tresowanego Szydełka. Uwielbiam wzory Jacka przez wzgląd na ich urodę i wdzięk, na prostotę i jasność wzoru - jeszcze się nie zdarzyło, żebym się sfrustrowała nad wzorem jego autorstwa, dzierganie zawsze jest przyjemnością! To naprawdę cenne, kiedy w odmętach Internetu można znaleźć ogrom płatnych i bezpłatnych wzorów o różnej jakości - niezwykle łatwo się naciąć na piękną chustę o kiepsko rozrysowanym wzorze. W przypadku Jacka macie pewność, że plik w pdfie jest prima sort i niczym Was nie zaskoczy! W czym na pewno zasługa Doroty, która zawsze wszystko pięknie składa :)
Wychodzi post dziękczynno-opisowo-reklamowy, ale cóż poradzić, kiedy sukces ma wielu ojców? ;) Moja "Defiti" powstała w ramach organizowanego w zeszłym roku przez Jacka CALu, czyli wspólnego dziergania chusty. Jak tylko CAL został ogłoszony, nie mogłam sobie odmówić udziału i niemal od razu wybrałam odpowiedni motek, chociaż nie jest to całkiem "moje" połączenie kolorów. Bardzo pasuje mi do mojej Mamy i to z tą myślą dziergałam chustę na jej urodziny. Poprzednia chusta ma mniejsze lub większe mankamenty w wykonaniu, a ja zawsze przecież dążę do perfekcji ;)
Już w trakcie dziergania, kiedy kolory zaczęły się powoli przenikać, pojawiło się pewne skojarzenie i za nic nie chciało mnie opuścić. Czy te kolory chociaż trochę nie przypominają Wam barw Gryffindoru, jednego z domów ze Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, do której uczęszczał niejaki Harry Potter? ;) Wiem, że nie każdy przepada za tego typu książkami, ale... I tu następuje prywata, bo muszę się przyznać, że w dzieciństwie też nie czytałam książek o młodym Potterze, wolałam "doroślejsze" pozycje, jak "Władca Pierścieni". Do przeczytania serii Potterowskiej przekonały mnie filmy, w tym niemała zasługa jednego z moich ulubionych, nieżyjących już niestety aktorów Alana Rickmana. Po książki sięgnęłam już jako osoba niemal dorosła, co paradoksalnie nie było błędem - może i dostrzegłam parę nieścisłości i drobnych potknięć, które towarzyszą każdemu autorowi piszącemu serię, że tak powiem, bez szczegółowego planu i na bieżąco, ale doceniłam też przesłania, trafiające do młodszego czytelnika. Czyż wierność przyjaciołom, miłość i odwaga nie są tymi wartościami, którymi powinniśmy się wszyscy, bez względu na wiek, kierować na co dzień?
No, ale dość o książce, bo mi tu zaraz Wiewiórka będzie ciosała kołki na głowie, że jej robię konkurencję blogową ;)
No, ale dość o książce, bo mi tu zaraz Wiewiórka będzie ciosała kołki na głowie, że jej robię konkurencję blogową ;)
Skojarzenie płynnie przeszło do pomysłu o sesji zdjęciowej rodem z magicznego świata, co było o tyle łatwe, że mamy z Wiewiórką w domu mnóstwo potrzebnych rekwizytów - wystarczyło tylko ją przekonać, aby zamieniła się w Gryfonkę i zechciała mi pozować. Na szczęście, to nie było trudne, więc którejś styczniowej soboty zapakowałyśmy manatki i pojechałyśmy, a jakże, do lasu. Nie jest to las Zakazany albo Zaczarowany, ale nadawał się idealnie!
Był śmiech i było rzucanie śnieżkami, był ubaw nie z tej ziemi i był nieziemski mróz, na którym Wiewiórka Aleksandra pozowała z uporem godnym lepszej sprawy. Ona była wzorem cierpliwości rodem z Sèvres, mój aparat miał wyjątkowo dobry dzień, więc "Defiti" została uwieczniona tak jak żadna z moich chust. Jestem z niej ogromnie dumna!
To również moja największa jak dotąd chusta - ma wymiary 210cm na 85cm, czym pobiła dotychczasową rekordzistkę "Perełkę" o 10 cm w szerokości. Co ciekawe, ale i kompletnie zrozumiałe, poszło na nią dużo mniej włóczki - nie jest tak pełna puffek jak Perełka właśnie, to reliefy grają tutaj główną rolę, więc na moją "Defiti" poszło 1200m podstawowej włóczki + 380m przedłużenia ostatniego koloru. Porównywanie w ten sposób chust, nawet jeśli różnią się ilością nitek, jest bardzo ciekawe i przydatne, bowiem uczę się mniej-więcej oceniać ile będę potrzebowała włóczki na dany wzór. Może przestanę zamawiać dużo za dużo, kto wie? ;)
Sesja zdjęciowa wyszła fantastycznie, ale mnie było mało. Wiedziałam, że trzeba ją trochę podkręcić, dodać szczyptę magii...
Więc poprosiłam o pomoc prawdziwą (niemal) czarownicę, która potrafi stworzyć cuda - moją dobrą znajomą Martę :) Znacie ją nie od dziś - to właśnie ona czuwa nad graficznym aspektem mojego bloga, zaprojektowała obecne jak i poprzednie logo, znaki wodne i wizytówki. Jednak oprócz tworzenia takich cudeniek, Marta zajmuje się przede wszystkim projektowaniem okładek oraz ilustracji do książek, jak i projektowaniem samych książek, a w wolnych chwilach tworzy fantastyczne fotomanipulacje i jak nikt zna się na Photoshopie. No i prowadzi PostScript, blog, gdzie dzieli się mądrościami książkowo-literackimi, jak i zawodowymi tajemnicami. Człowiek-orkiestra, a do tego dziewczyna o ogromnych pokładach cierpliwości do takich upierdliwców jak ja ;)
I Marta poczarowała! I to jak poczarowała!
Stworzyła trzy fantastyczne prace - jedna z nich jest "okładką" tego posta - przenosząc wierną Wiewiórkę w świat Harry'ego Pottera, robiąc z niej prawdziwą czarownicę w chuście w barwach Gryffindoru. Ja jestem zachwycona, oczarowana i zwyczajnie... Wiecie, nie ma jednego słowa na opisanie mojego stanu ;) To taka czysta radocha i frajda, uczucie, jakby się własną chustę widziało w filmie. Wiem, że to nieprawda i raczej rzecz mało prawdopodobna, ale kto zabroni się cieszyć chwilą? Przecież do tego służy hobby, każde hobby - ma sprawiać radość, koić nerwy i pomóc oderwać się od nierzadko trudnej, skomplikowanej i przygnębiającej rzeczywistości. Tylko tyle i aż tyle.
Czego sobie i Wam życzę!
Czego sobie i Wam życzę!
Jeszcze raz dziękuję Marcie i Wiewiórce - to fantastyczna sprawa mieć wokół siebie tak kreatywne, pozytywnie zakręcone osoby. Jak się uda, to może nie będzie jedyna rękodzielnicza współpraca w takim gronie, ale najpierw to muszę mieć się czym chwalić i co pokazać, więc zmykam do mojej zakurzonej pracowni. Czas się przeprosić z koralikami :)
Chusta "Defiti"
- autor: Tresowane Szydełko Jacka
- link do wzoru: Defiti
- motek: KOKONEK Classic A588 Kurkuma/musztarda/malaga/burgund, cztery nitki
- skład motka: 50% bawełny 50% akrylu
- długość motka: pełny motek 1200m + 380m ostatniego koloru (kurkuma)
- rozmiar szydełka: 3,5mm
- wymiary chusty: 210cm x 85 cm po blokowaniu
- uwagi techniczne: wykonany pełny wzór, powtórzona część 3
Chusta jest piękna, ale zdjęcia obłędne. Szczególnie Expecto patronum
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Cieszę się, że tak przypadły do gustu!
UsuńPrzepiękna chusta i kolorki ma bajeczne,a skojarzenie bardzo trafne co do magii kolorów😀
OdpowiedzUsuńMiło mi, dziękuję!
UsuńO rany, żyjesz! :D
OdpowiedzUsuńPiękna chusta (jedne z moich ulubionych kolorów) i świetna sesja <3
Żyję, chociaż życie w trójkącie ja-orteza-kule to kiepskie życie, na szczęście już jestem w pojedynkę ;)
UsuńDziękuję za miłe słowa i za to, że tu zaglądasz, to znaczy naprawdę wiele! :)
Auć... Całe szczęście, że już jest w porządku :)
UsuńPiękna. Wzór i kolory naprawdę spektakularne. Obecnie sama dziergam chustę, ale strasznie mi się dłuży. Prawdziwe Neverending Story. Ale już powoli wychodzę z czarnej... Kokonki są genialne do tych projektów. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZdjęcia są cudowne!!! nic tak nie oddaje wdzięków rzeczy jak dobre zdjęcia, te zachwycają:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Haha lewo zerknęłam na pierwsze zdjęcie i od razu skojarzenie - o Potterowa chusta :D i miałam rację, no pewnie, że barwy Gryfonów, bo co by innego :D. Ja akurat Pottera czytałam w dzieciństwie i miałam świra na jego punkcie. Mimo iż nieco wcześniej czytałam Władcę Pierścieni, którego również kocham ale to do Hogwartu chciałam się dostać :D. Piękne dzieło i masz racje zapomnij o skromności, tylko się chwal :). Zdjęcia też genialne wyszły - magicznie <3
OdpowiedzUsuń