STRIPES
Cześć i czołem!
Czasami zdarza się praca, której wykonanie jest najczystszym przekleństwem i katorgą. Co ja się przy tej, niby niewinnej, bransoletce namęczyłam, to już legendy krążą. Nic, co tyczyło się tego drobnego dziełka, nie szło po mojej myśli, o nie!
Dlatego przygotujcie się na mało zdjęć, a dużo pisaniny ;)
Dlatego przygotujcie się na mało zdjęć, a dużo pisaniny ;)
STRIPES
Potem była kwestia wzoru. Rozrysowałam wszystko, wyszło cacy, nawlekłam dość skomplikowaną sekwencję (w czasie której nić mi pękała kilkukrotnie...), zaczęłam szydełkować... I klops. Kaszana na całego, wzór się nie zgadzał! Gdzieś popełniłam błąd, który trzeba było znaleźć i poprawić, a jedynym wyjściem było zsunięcie z nici wszystkich koralików i nawlekanie od nowa. Grrr...
Jakoś tak wyszło, że zdążyłam rozpruć robótkę, ale nie miałam czasu nawlekać koralików, bo jechałam na wakacje do domu rodzinnego, studencki Poznań zostawiając za sobą ;) Koraliki pochowałam do torebek (co ważne, z resztką każdego z koloru!) i udałam się w podróż :)
Jak już miałam wolną chwilę, upewniłam się, że wzór jest odpowiedni i nigdzie nie ma błędu, po czym zaczęłam nawlekać koraliki. Nawlekam je, nawlekam... I chwila, coś jest nie tak.
W pierwszej wersji, zamiast widocznego na zdjęciach koloru Opaque Oxblood był Antique Frosted Bronze. Niestety, chociaż piękny, nie jest to koralik do sznurów koralikowych :( W wyniku pocierania przy nawlekaniu i szydełkowaniu, z koralików schodzi wierzchnia warstwa, przez co zmienia się kolor, staje się mniej intensywny, a robi się bardziej "brudny".
Wściekła (bo paczka tych koralików mało nie kosztuje), znowu musiałam zacząć wszystko od nowa, z nowym kolorem i nadzieją, że teraz wszystko będzie dobrze, bo już cierpliwości mi zaczynało brakować.
Koniec końców, padło na trzy kolory, wszystkie TOHO Round 11/0: Inside-Color Rainbow Lt. Sapphire/Opaque Teal Lined, wspomniany już Oxblood oraz Silver-Lined Milky White.
Po żmudnym procesie nawlekania, przyszedł czas na najważniejsze - pojawia się ukośnik ;). Pojawił się i znienawidziłam kolejny kolor - Silver-Lined Milky White. Doskonale widać na powyższym zdjęciu, jak koraliki same z siebie "krzywią się". Chociaż wszystko robiłam jak należy, przerobione już rzędy, w których dominantą był ten właśnie kolor, są nieco nierówne - koraliki kręcą się na wszystkie strony i nie jest to wina ściegu (przy nie-ukośniku działo się dokładnie to samo), problemem nie było także napięcie nitki przy szydełkowaniu. Te koraliki są wredne, paskudne, nie chcą się słuchać i tyle :P
Już miałam rzucić w diabły tą robótkę i zrobić siostrze coś innego, ale, na szczęście, Styśka stwierdziła, że to nawet dość artystycznie wygląda i jej się podoba ;) Czasami to aż się cieszę, że chodzi do Liceum Plastycznego, ha!
Ale mnie się tylko wydawało, że to koniec moich problemów...
Przyszedł czas na wklejanie końcówek i co się okazało? Nie mam odpowiednich. W całej tej ilości półfabrykatów, w jaką się zaopatrzyłam, nie ma dwóch pasujących do tej bransoletki końcówek. W moim miasteczku żadnego sklepu z koralikami nie ma, do Poznania miałam wróci dopiero za kilka tygodni, głupio robić zamówienie w sklepie internetowym na raptem 10 zł... Wrr...
Na szczęście, od jednego ze sklepów dostałam w poprzedniej paczce miły gratis w postaci końcówek o nieznanej mi bliżej średnicy, które mniej-więcej pasują ;) Bransoletka uratowana, jupi!!
Chociaż nie było kolorów, nie było wzoru - była już wybrana zawieszka, którą Styśka osobiście sobie kupiła w Royal Stone :) Jeleń uparcie kojarzy mi się z Thranduilem z "Hobbita" i nic na to nie poradzę :P Bransoletka ma nieco "leśne" kolory, więc wszystko jak najbardziej pasuje :)
Ale nie mogło być zbyt pięknie i uprzedzam pytania - tak, każde ze zdjęć ma nieco różną tonację. Prawie setka zdjęć zrobiona tej "paskudnej" bransoletce i tylko te trzy dawały się do publikacji, chociaż miałam problem z balansem koloru. Żaden z etapów tworzenia tejże części biżuterii nie mógł być łatwy, wszędzie były problemy :P
Koniec końców, mimo "paru" problemów i niedociągnięć, bransoletka (o dł. 18 cm) ozdobiła w końcu siostrzany nadgarstek, a ja jestem ogromnie szczęśliwa, że w końcu ją skończyłam ;) Kolory, mimo wszystko, są naprawdę ładne, a sam wzór bardzo mi się podoba i jeszcze nie raz z niego skorzystam.
Mam nadzieję, że wytrzymaliście ten "przegadany" post :) Obiecuję, że w następnym będzie więcej zdjęć lub przynajmniej nie tak dużo pisaniny ;)
Mam nadzieję, że wytrzymaliście ten "przegadany" post :) Obiecuję, że w następnym będzie więcej zdjęć lub przynajmniej nie tak dużo pisaniny ;)
Hahaha fajny post:D Oczywiście współczuję problemów i cieszę się razem z Tobą ,że już ją skończyłaś. Faktycznie ładna jej i niech służy siostrze:)
OdpowiedzUsuńJak potem czytałam ten post, żeby poprawić ew. błędy, to doszłam do wniosku, że gdybym to przeczytała u kogoś innego, to chyba bym nie uwierzyła, bo to jakaś komedia omyłek ;)
UsuńA teraz zgłębiam kulki szydełkowe, może coś wyjdzie ;)
No komedia naprawdę :) Powodzenia z kulkami życzę. Tam przynajmniej koraliki nie tańczą, taki plus ;D
UsuńBransoletka jest piękna! :-) Tak to już jest, że z pozoru niewinne "twory" potrafią z nas wycisnąć pot, krew i łzy... Ale dla takiego efektu chyba warto! ;-) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńKrew, pot, łzy i litania do "pań obyczajów nieciężkich" ;) Ale jak na nią patrzę, tym mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że warto było :)
UsuńDziękuję za odwiedziny! :)
Przygody co jakiś czas się zdarzają i są potrzebne ;) też czasem muszę się na główkować co tu zrobić co tu zrobić? ;) kiedy jest czas nie ma problemu, ale zazwyczaj go nie ma ;p takie sytuacje uczą, żeby się nie poddawać i rozwijają naszą wyobraźnie ;p a bransoletka wygląda świetnie ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie ;) Nie tylko rozwijają wyobraźnię, ale i, przede wszystkim, uczą cierpliwości ;)
UsuńTak jaśniej tutaj się u Ciebie zrobiło ;) podoba mi się ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Ciągle się zastanawiam, co mnie skusiło na tamten paskudny róż i gdzie ja głowę miałam, jak go robiłam :P
UsuńOj tak, beadingowe prace potrafią dać do wiwatu ;) Ale efekt zwykle wszystkie męki wynagradza, a bransoletka świetnie wyszła :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńTak czasem bywa, że koralikowy los kłody pod nogi nam rzuca, ale najważniejsze to się nie poddawać:) Najważniejsze, że siostrzany nadgarstek uszczęśliwiony :) Super bransa, gratuluję wytrwałości!
OdpowiedzUsuńSiostra uszczęśliwiona i się chwali wszędzie, gdzie może ;) Dziękuję za miłe słowa i za odwiedziny ;)
Usuń